Od dłuższego czasu rząd pracuje nad nowym systemem podatkowym do rozliczania nieruchomości. Zdaniem wielu taksa biorąca pod uwagę tylko metraż lokalu jest niesprawiedliwa. Prawo do własności dla części ekonomistów jest polem dla nowych podatków, które wsparłyby budżet państwa oddolnie na poziomie samorządów. Jak zapewnia premier, planowane zmiany nie dotyczą jednak powszechnego podatku od niewykorzystanych lokali. W komentarzu do pogłosek, że to wstęp do kolejnych nowelizacji, zdecydowanie zaprzecza również zamiarom wprowadzenia daniny katastralnej. W takim razie jakie czekają nas zmiany?
Duzi inwestorzy na celowniku
Zmiany w rozliczaniu nieruchomości nie są niczym zaskakującym ani nowym. Już od zeszłego roku pracują nad nimi specjaliści z Ministerstwa Finansów i Rozwoju. Dziennikarze Rzeczpospolitej podali ostatnio nieoficjalne informacje o nowych zasadach fiskalnych, które mają ograniczyć liczbę pustostanów i rozróżnić podatki, jakie płaci właściciel jednego dodatkowego lokalu od rentierów.
Analitycy zauważają, że do tej pory zasady podatkowe nie dotyczyły lokalizacji działki czy nieruchomości. Przez to bardzo wartościowe lokale wnosiły do budżetu państwa tyle samo co niewielkie domki. Uregulowanie tych rozbieżności mogłoby być źródłem nowych wpływów z podatków na poziomie gmin. Komentarz Morawieckiego nie pozostawia jednak wątpliwości. Jedyne zmiany, jakie realnie planuje rząd, mają uderzyć w duże firmy i fundusze, które kupują lokale mieszkaniowe “hurtowo”. Ich celem często jest najem instytucjonalny.
Do tej pory tego typu firmy funkcjonowały na marginesie rynku nieruchomości. Jednak ostatnio ich aktywność wzrosła. Odpowiednie opodatkowanie mieszkań, które znikają z puli dostępnych nieruchomości, wpływa na wzrost ich cen. Może to zniechęcić inwestorów, a to jest ważne szczególnie dziś, gdy każde M jest na wagę złota.
Liczy się czas
Prace nad nowym podatkiem trwają od dawna, ale ostatnio przyspieszyły. Chęć szybszego wprowadzenia zmian może być motywowana potrzebą dodatkowych wpływów do budżetu. I choć, jak zapewniają ekonomiści, taksa od pustostanów, czyli trzeciego i każdego następnego mieszkania, przyniosłaby korzyści, jednak nie o nią chodzi. Rząd woli przyjrzeć się firmom i funduszom inwestycyjnym kupującym na raz po 50 czy 100 mieszkań w celu ich wynajęcia.
Ponieważ skala zjawiska jest duża, urzędnikom zależy na czasie. Jak zapewnia Agnieszka Mikulska, pośredniczka w warszawskim biurze CBRE, już w zeszłym roku nawet 1 na 5 mieszkań zostało kupione przez dużych inwestorów. Jest to wciąż niewykorzystane pole nowych wpływów do budżetu, które z czasem będą rosły.
Szef rządu jednoznacznie dementuje tym samym plotki zarówno o podatku od pustostanów, jak i daninie katastralnej. Oczywiście prace nad tego typu zmianami nie są wykluczone w przyszłości. Każdy taki podatek jest bowiem realnym wsparciem dla gmin, które po pandemii szczególnie go potrzebują.